Producentów współczesnej elektroniki można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza z nich to pionierzy, którzy swoimi innowacyjnymi działaniami popchnęli rozwój całej branży do przodu, a druga to pionierzy, którzy dzięki swoim innowacyjnym działaniom dotarli na skraj bankructwa. To właśnie do tego zbioru można zaliczyć takie przedsiębiorstwa jak Motorola czy Nokia, które jeszcze kilkanaście lat temu odgrywały kluczową rolę w kształtowaniu nowych trendów wśród producentów smartfonów.
Historia przytoczonych marek jest zawiła, a ich znikomy udział we współczesnym rynku to składowa wielu czynników. Nietrafione pomysły w zakresie rozwoju smartfonów (w stylu Windows Phone’a na urządzeniach Nokii) nie ponoszą więc całkowitej odpowiedzialności za późniejszą porażkę tych przedsiębiorstw.
Unifikacja zamiast dywersyfikacji
Należy przy tym zauważyć, że porzucenie dywersyfikacji działań firmy na rzecz kilku – ściśle określonych – płaszczyzn rozwoju, to kierunek, który zapewnił wielu markom dominującą pozycję na współczesnym rynku. Wzorcowym przykładem powyższego twierdzenia jest Apple.
W 2010 roku amerykańska marka wypuściła do sprzedaży tylko jeden model iPhone’a, podczas gdy konkurencyjna Motorola poszerzyła swoje portfolio o kilkadziesiąt nowych smartfonów (dane z serwisu PhoneData sugerują, że było ich dokładnie 28 – nie wszystkie urządzenia zmieściły się na poniższym zrzucie ekranu).

Chaotycznie działania przedsiębiorstwa doprowadziły do ogromnego spadku jego wartości, a Google – które w 2012 roku zakupiło markę Motorola Mobility za 12.5 miliarda dolarów – zdecydowało się później odsprzedać swoją własność firmie Lenovo za zaledwie 2.91 miliarda dolarów. Należy jednak wiedzieć, że amerykańskie przedsiębiorstwo było zainteresowanie głównie patentami zarejestrowanymi przez Motorolę, a więc spadek ceny z pewnością wynikał również z przejęcia jej własności intelektualnej.

Niezależnie od motywów sprzedaży, możemy śmiało powiedzieć, że Motorola – jako samodzielna firma produkująca smartfony – poniosła jednoznaczną porażkę (na zamieszczonej powyżej grafice widać spadek udziału firmy w globalnej sprzedaży smartfonów, screen pochodzi z serwisu Medium i bazuje na danych zgromadzonych przez portal Statista).
Nie bez powodu wspomniałem wcześniej o Apple oraz charakterystycznej polityce marki, ponieważ to właśnie unifikacja działań w obrębie branży mobile stała się jednym z fundamentów jej sukcesu. Początkowo amerykańska firma miała również znaczący wpływ na kształtowanie nowych trendów (np. poprzez udane wprowadzenie na rynek smartfonów z dotykowymi ekranami w 2007 roku czy zaprezentowanie funkcji Face ID), jednak z czasem miejsce innowacyjności zajęła stabilność.
Apple nigdy wcześniej nie było tak podobne do Samsunga
Druga dekada XXI wieku to okres, w którym Apple zdecydowanie zwolniło w wyścigu o miano najbardziej pionierskiej marki i wydaje się, że to właśnie Samsung wysunął się na prowadzenie w tym aspekcie. Koreański producent pokazał w 2014 roku model Galaxy Note Edge, którego najważniejszą zaletą miał być wyświetlacz z delikatnie zakrzywionymi krawędziami.
Ekrany typu Edge miały pozwolić użytkownikom na wyświetlanie większej ilości informacji, wygodniejszą konsumpcję multimediów oraz łatwiejszy multitasking… A przynajmniej tak opisywał to Samsung w notatce prasowej z 2014 roku. Urządzenia z zaokrąglonymi panelami nadal trafiają do sprzedaży (Motorola ma całą serię smartfonów z dopiskiem Edge), jednak ich użyteczność została boleśnie zweryfikowana do tego stopnia, że nawet koreańska marka zrezygnowała z tego rozwiązania.
Galaxy S24 wygląda jak iPhone
Zaprezentowany na początku tego roku Galaxy S24 jest ostatnim gwoździem do trumny omawianej technologii. Samsung – stosując w nowym flagowcu zupełnie płaski ekran – jednoznacznie przyznał się do porażki swojego pomysłu, który zwyczajnie nie przetrwał próby czasu. Premiera serii oznaczonej dopiskiem S24 jest w ogóle dosyć ciekawa i stanowi istotny krok w procesie unifikacji działań Samsunga oraz Apple.
Tegoroczny flagowiec koreański marki jest bowiem podobny do iPhone’a zarówno pod kątem hardware’owym, jak i software’owym. Przykłady? Galaxy S24 otrzymał obudowę pokrytą tytanem (podobnie do pokazanego wcześniej iPhone’a 15), płaskie boki i mniej zaokrąglone krawędzie (podobnie jak w większości flagowych iPhone’ów) oraz zupełnie płaski wyświetlacz, o którym wspominałem wcześniej.

To jeszcze nie wszystko, ponieważ Samsung zdecydował się na naprawdę zabawny ruch i skopiował wygląd funkcji Always on Display od Apple. Dokładnie tak. Firma, która wprowadziła tę opcję do swojego pierwszego telefonu w 2016 roku (przy okazji premiery modelu Galaxy S7) powieliła rozwiązanie zaproponowane przez markę, która po raz pierwszy użyła Always on Display w 2022 roku.
Samsung vs Apple – bitwa o AoD
Według większości branżowych doniesień, do których udało mi się dotrzeć, Samsung skopiował projekt Apple ze względu na rosnącą popularność iPhone’a w Korei Południowej. Przytoczoną tezę potwierdzają analizy przeprowadzone przez dziennik The Korea Herald.
W połowie 2023 roku (czyli jeszcze przed premierą Galaxy S24, ale już po pokazie pierwszego iPhone’a z funkcją AoD) magazyn udostępnił wyniki badań, które jednoznacznie wskazywały na rosnącą pozycję Apple wśród młodych użytkowników elektroniki.

Późniejsze działania Samsunga są z całą pewnością podbudowane wieloma dodatkowymi czynnikami oraz analizami rynku, jednak trudno zaprzeczyć temu, że popularny producent wyraźnie skłania się w kierunku rozwiązań forsowanych przez firmę z Cupertino. Premiera S24 była więc debiutem pierwszego tak podobnego do iPhone’a smartfonu z serii Galaxy i, żeby było zabawniej, pokaz urządzenia odbył się w San Jose, czyli na rodzimym dla Apple, kalifornijskim terenie.
Czy Galaxy Watch Ultra jest bardziej ultra niż Apple Watch Ultra?

Kolejna tegoroczna impreza z cyklu Unpacked odbyła się na początku lipca. Samsung zaprezentował na niej nowego Galaxy Z Folda 6, kolejnego Galaxy Z Flipa 6, słuchawki Galaxy Buds 3, zegarki z linii Galaxy Watch 7 oraz… Galaxy Watch’a Ultra. Każdy – nawet średnio zaangażowany – obserwator branży mobile już na wstępie zauważy, że coś tutaj nie gra. Koreańska marka miała bowiem w swoim portfolio kilka zegarków określanych jako produkty premium, a na przełomie ostatnich lat były to modele: Watch 4 Classic, Watch 5 Pro oraz Watch 6 Classic.
Samsung zdecydował się więc na porzucenie tych wariantów i zaprezentowanie urządzenia, którego bezpośrednią inspiracją był Apple Watch Ultra. Pisząc „bezpośrednią inspiracją” naprawdę nie przesadzam. Zegarek został bowiem zapowiedziany w taki sposób, by zaintrygować użytkowników poszukujących smartwatcha, który udaje urządzenie do zadań specjalnych. „Udaje”, ponieważ jego maksymalny czas pracy na baterii (do 100 godzin w trybie oszczędzania energii) nadal odstaje od produktów takich marek jak Amazfit czy Garmin.
Samsungowi udało się za to przebić Apple Watch’a Ultra, który oferuje maksymalnie 72 godziny pracy w trybie oszczędzania energii. Samo określenie jednego modelu zegarka mianem „Ultra” nie jest jedyną rzeczą zapożyczoną od firmy z Cupertino. Nowy Galaxy Watch otrzymał bowiem klawisz funkcyjny, który wygląda identycznie do tego z Apple Watch’a, a do tego użytkownicy mogą skorzystać ze specjalnego trybu Night Mode, który… Z resztą, zobacz sam.
Tryb Night Mode w Galaxy Watch Ultra

Tryb Night Mode w Apple Watch Ultra

Samsung wyśmiewa Apple, a potem robi to samo
Ostatnie działania Samsunga wyraźnie wskazują na obecność wielu wzajemnych inspiracji między projektami dużych producentów elektroniki. Pierwszą zapowiedź tego trendu mogliśmy zaobserwować już w 2021 roku. To właśnie wtedy koreańska marka zrezygnowała z dołączania do swoich flagowych telefonów ładowarek w zestawie. Z perspektywy współczesnego konsumenta ta decyzja nie wydaje się specjalnie kontrowersyjna. W końcu spora część branżowych przedsiębiorstw robi dokładnie tak samo.
Jeśli jednak zagłębimy się nieco bardziej w deklaracje Samsunga z przeszłości, to znajdziemy ciekawy post, który pierwotnie pojawił się na oficjalnym profilu firmy w serwisie Facebook. Popularny producent wyśmiewa w nim decyzję Apple o eliminacji ładowarki jako integralnego elementu zestawu każdego flagowca. Niedługo później Samsung usunął swój wpis i – jakby nic się nigdy nie wydarzyło – zapowiedział, że smartfony z serii Galaxy S21 także nie otrzymają ładowarek w zestawie.

Nie jest oczywiście tak, że to tylko koreańska firma kopiuje rozwiązania swojego konkurenta. Urządzenia marki Apple również coraz mocniej przypominają telefony z serii Galaxy, jednak w tym przypadku proces unifikacji zachodzi głównie na poziomie ich oprogramowania.
iOS 18 to jeszcze iOS czy już Android?
Jeszcze kilka lat temu system iOS można było opisać w kilku prostych słowach: stabilny, wydajny, zamknięty. Pierwsze dwa terminy straciły na wartości po kontrowersyjnych aktualizacjach z 2022 roku. Szesnasty update doprowadził bowiem do kuriozalnych sytuacji, w których instalacja nowej wersji systemu generowała problemy z nadmiernym drenażem baterii oraz poprawnym działaniem ekranu. Mit iOS’a – jako oprogramowania, które przewyższa Androida na poziomie stabilności – minął bezpowrotnie.
To jeszcze nie wszystko, ponieważ przez ostatnie lata Apple sukcesywnie rozszerzało możliwości personalizacji swojego autorskiego systemu. W tegorocznej odsłonie iOS’a, właściciele iPhone’ów otrzymają więc takie opcje jak:
- możliwość zmiany koloru ikon aplikacji,
- funkcje związane z personalizacją centrum sterowania,
- możliwość podmiany ikon na ekranie blokady,
- funkcja modyfikowania siatki ikon aplikacji.
Ostatnia przytoczonych nowości może brzmieć jak coś ważnego, jednak w rzeczywistości jest to po prostu opcja pozwalająca na swobodniejsze układanie ikon w obrębie ekranu głównego. Oprogramowanie przeznaczone na smartfony marki Apple było do tej pory na tyle hermetycznym systemem, że nawet tak błahe kwestie zostały odgórnie zaplanowane przez programistów czuwających nad jego rozwojem.
Samsung vs Apple – dalsze podobieństwa na poziomie oprogramowania

Większość użytkowników iOS’a z całą pewnością regularnie korzysta z funkcji AirDrop. Jeśli pierwszy raz trafiłeś na ten termin, to wyjaśnię tylko, że jest to opcja pozwalająca na bezprzewodową transmisję plików między dwoma urządzeniami Apple. Przyznam, że nie spotkałem się jeszcze z właścicielem iPhone’a, który nie znałby funkcji AirDrop, tak samo jak nie spotkałem się jeszcze z użytkownikiem Samsunga, który wiedziałby, że ma dostęp do identycznej opcji. Na smartfonach z serii Galaxy nosi ona nazwę Quick Share
Co więcej, ostatnie aktualizacje do nakładki One UI pokazały, że koreańska marka chce stawiać na rozbudowę własnego ekosystemu produktów – dokładnie tak samo jak robi to Apple. To właśnie z tego powodu Samsung zaprezentował autorskiego asystenta głosowego Bixby (pomimo tego, że użytkownicy mogą korzystać z domyślnego asystenta Google), stronę rejestrującą lokalizację zaginionych produktów z serii Galaxy o nazwie SmartThings Find (pomimo tego, że każdy telefon z serii Galaxy znajdziesz w witrynie Find My Device od Google) czy szereg aplikacji ułatwiających integrację wielu produktów koreańskiej marki.
Unifikacja będzie postępować
Unifikacja działań największych producentów elektroniki będzie postępować, czego przykładem jest chociażby zastosowanie USB-C w iPhone’ach 15. Wkrótce na smartfony firmy z Cupertino trafi także zestaw funkcji Apple Intelligence, które pod wieloma względami będą przypominały Galaxy AI, natomiast jesienią Android wzbogaci się o opcję połączeń satelitarnych, które pojawiły się już wcześniej w iPhonie 14 Pro.
Pojedynek między Apple a Samsungiem ma więc dzisiaj jedynie symboliczny wymiar, a wybór produktu jednej z tych marek nie wiąże się z porzuceniem funkcji znanych z urządzeń drugiej firmy. Największa różnica między sprzętem pozostanie taka sama (system operacyjny), jednak z czasem iOS stanie się bliźniaczo podobny Androida i na odwrót.