Tegoroczne flagowce Samsunga zostaną zaprezentowane jeszcze w tym miesiącu. Dokładna data debiutu urządzeń z serii oznaczonej dopiskiem S24 to środa – 17 stycznia. To właśnie wtedy koreańska marka pokaże 3 nowe modele swoich topowych smartfonów, wśród których znajdą się: Galaxy S24, Galaxy S24 Plus oraz Galaxy S24 Ultra. Muszę jednak przyznać, że pomimo mojej sympatii do Samsunga, premiera jego tegorocznych flagowców nie wydaje mi się tak atrakcyjnym wydarzeniem, jak miało to miejsce w ciągu ubiegłych lat.
Spis treści
1. Galaxy S23 był po prostu za dobry
Kluczowym czynnikiem – który hamuje mój entuzjazm przed premierą nowego Galaxy S24 – jest paradoksalnie zeszłoroczny pokaz jego poprzednika. Debiut starszego modelu Samsunga uświadomił mi bowiem jedną istotną rzecz – pod kątem hardware’u większość topowych smartfonów niemalże w ogóle się od siebie nie różni, a najciekawsze wydarzenia we współczesnej branży mobile zazwyczaj są związane z nowymi rozwiązaniami w zakresie software’u.
Galaxy S23 był więc po prostu wzorcowym telefonem, któremu trudno było cokolwiek zarzucić. Urządzenie zostało wyposażone w świetny ekran, wytrzymałą baterię, bardzo solidny zestaw aparatów oraz zgrabną konstrukcję, która – w przypadku bazowego modelu – mogłaby nawet uchodzić za kompaktową obudowę, szczególnie jeśli spojrzymy na obecne realia coraz szybciej rosnących smartfonów.
Premiera Galaxy S24 nie wzbudza więc we mnie tak dużego zainteresowania, ponieważ wątpię, że Samsung jest w stanie pokazać jakąkolwiek rewolucyjną funkcję, która zachęci użytkowników do porzucenia jego poprzednika i zakupu nowego urządzenia. Większość przecieków sugeruje co prawda, że koreańska marka zaprezentuje kilka unikalnych opcji związanych z wykorzystaniem AI, jednak czy to wystarczy, aby ponownie zachwycić wieloletnich fanów marki i obserwatorów branży?
2.Unifikacja designu
Jeszcze kilka lat temu prezentacje nowych flagowców niemalże zawsze wiązały się z kluczowymi zmianami w zakresie designu tych urządeń. Można śmiało powiedzieć, że do 2022 roku każdy kolejny smartfon z serii Galaxy S posiadał przynajmniej jedną istotną modyfikację wizualną, która odróżniała go od jego poprzednika. Różnice w konstrukcji często stawały się więc elementami ułatwiającymi identyfikację nowych telefonów.
Wydaje się jednak, że po wielu latach spędzonych w branży Samsung dotarł do punktu, w którym najlepszą opcją jest unifikacja designu jego flagowców. Większość współczesnych smartfonów koreańskiej marki posiada więc niemalże identyczne plecki z obiektywami wtopionymi w obudowę. To minimalistycznie rozwiązanie prezentuje się w mojej opinii zdecydowanie lepiej niż ogromne wyspy na aparaty, które możecie kojarzyć głównie z chińskich telefonów, takich jak np. Xiaomi 13 Ultra czy OnePlus 11.
Unifikacja projektów w obrębie urządzeń jednej marki wydaje się całkowicie naturalnym rozwiązaniem, jednak z całą pewnością usunęła ona pewien element zaskoczenia z pokazu nowych flagowców. Galaxy S24 będzie bowiem wyglądał niemalże identycznie do swojego poprzednika, a plecki smartfonu najprawdopodobniej okażą się prawie nieodróżnialne od tańszych średniopółkowców, takich jak Galaxy A54 czy Galaxy S23 FE.
3. Stara polityka Samsunga
Ostatnim czynnikiem, który nieco hamuje mój entuzjazm przed premierą Galaxy S24 jest powrót Samsunga do polityki podziału smartfonów na egzemplarze wyposażone w różne procesory. Koreańska marka planuje bowiem ponownie wypuścić na rynek modele oparte na najnowszych jednostkach marki Qualcomm (w tym roku będzie to Snapdragon 8 Gen 3) oraz wersje wykorzystujące chipsety z serii Exynos (tym razem będzie to Exynos 2400).
Większość spekulacji jednoznacznie wskazuje również na to, że odbiorcami smartfonów opartych na procesorach Exynos będą między innymi europejscy konsumenci. Na ten moment trudno oczywiście jednoznacznie powiedzieć, że nowa jednostka Samsunga będzie wyraźnie słabsza od alternatywy zastosowanej na amerykańskim rynku, jednak topowe warianty Galaxy S24 (modele Ultra) mają wykorzystywać Snapdragona 8 Gen 3. Taki podział jasno wskazuje na to, że Exynos 2400 będzie jednak nieco mniej wydajny od swojego konkurenta.