Zeszłoroczny debiut iPhone’a 14 pozostawił u mnie pewien niedosyt. Z jednej strony wersje Pro przeszły szereg istotnych zmian, które z pewnością przełożyły się na ich komercyjny sukces, a z drugiej debiut podstawowych modeli wyglądał jak odgrzewanie praktycznie rocznego już kotleta.
Tej jesieni wszystko ma jednak wyglądać inaczej, ponieważ istotne modyfikacje trafią zarówno do droższych, jak i bazowych wariantów flagowca. Czy to oznacza rewolucję? Cóż… Raczej nie, a przynajmniej wątpię aby Apple szykowało premierę na miarę iPhone’a X. Tegoroczna odsłona smartfona ma jednak oferować kilka istotnych usprawnień, wśród których prawdopodobnie znajdą się wyczekiwane od lat zmiany w zestawie obiektywów. Na wstępie chciałbym jednak przypomnieć, co otrzymaliśmy w zeszłym roku przy okazji debiutu iPhone’a 14.
Urządzenie zostało zaprezentowane we wrześniu, a do sprzedaży trafiły wówczas cztery wersje smartfona, wśród których znalazły się:
- iPhone 14 – bazowy i jednocześnie najtańszy wariant flagowca,
- iPhone 14 Plus – wersja z większym ekranem oraz pojemniejszą baterią,
- iPhone 14 Pro – pierwszy z droższych modeli, który otrzymał szereg istotnych modyfikacji względem swojego poprzednika,
- iPhone 14 Pro MAX – te same zmiany co w wyżej wymienionym wariancie, ale z większym ekranem oraz pojemniejszą baterią.
Apple zrezygnowało więc z wersji „mini”, której sprzedaż najwyraźniej nie była zadowalająca. Szkoda, bo kompaktowe smartfony przeżywają w ostatnich latach spory kryzys i iPhone 14 mini mógłby sporo namieszać w branży. Zamiast tego amerykańska marka postawiła na rozwój droższych wersji urządzenia, co przede wszystkim tyczy się zmian wprowadzonych do modeli oznaczonych jako „Pro”. To właśnie iPhone 14 Pro oraz iPhone 14 Pro MAX otrzymały tak istotne modyfikacje jak zastąpienie Notcha wcięciem w ekranie, funkcje Dynamic Island i Always on Display, a także bardziej szczegółowy obiektyw główny.
Niestety żadna z tych zmian nie trafiła do bazowych modeli, które do złudzenia przypominają swoich poprzedników z 2021 roku. To właśnie ten brak nowości w podstawowych wersjach flagowca był dla mnie najbardziej rozczarowujący. Na szczęście jest to element, który ma ulec poprawie podczas zbliżającej się premiery iPhone’a 15.
iPhone 15 wreszcie z USB-C
Złącze lightning było jedną z najbardziej rozpoznawalnych cech smartfonów amerykańskiej marki. Charakterystyczny port stanowił także element, który izolował flagowce Apple od dużej ilości firm zewnętrznych, produkujących akcesoria do telefonów. Niedawne rozporządzenie UE (dążące do unifikacji złącz w urządzeniach takich jak telefony, aparaty czy laptopy) niejako postawiło amerykańskiego giganta technologicznego pod ścianą, czego rezultatem ma być obecność portu USB-C w tegorocznym iPhonie 15.
Zmiana dotyczy wszystkich wersji urządzenia, a więc nowy typ złącza pojawi się zarówno w tańszych jak i droższych wersjach flagowca. Ta modyfikacja nie należy do najbardziej efektownych zmian, ale zapowiada koniec pewnej ery dla właścicieli iPhone’ów.
iPhone 15 Pro ponownie z ważnymi zmianami
Apple nadal będzie dążyło do wyraźnego rozróżnienia między podstawowymi wariantami urządzenia a modelami oznaczonymi jako „Pro”, jednak w tym roku ilość funkcji, które trafią jedynie do droższych modeli będzie zdecydowanie mniejsza. Jedną z kluczowych modyfikacji ma być wyposażenie wyższych wariantów smartfona w kamerę peryskopową. Pozwoli ona właścicielom iPhone’ów 15 Pro MAX (prawdopodobnie aparat trafi tylko do najdroższych modeli) na wykonywanie zdjęć z 5-krotnym lub 6-krotnym zoomem optycznym.
Część z was może się teraz zastanawiać, dlaczego uważam, że dodanie jednego obiektywu do tegorocznego flagowca Apple jest tak istotnym krokiem naprzód. Przede wszystkim dlatego, że iPhone’y od lat utrzymują się w ścisłej czołówce najlepszych smartfonów do mobilnej fotografii, a w kwestii nagrywania wideo amerykańska marka już dawno uciekła swojej konkurencji. Rozbudowanie zestawu obiektywów o aparat peryskopowy dodatkowo wzmocni pozycję topowych flagowców Apple w oczach użytkowników, dla których priorytetem są możliwości fotograficzne ich smartfonów. Czy iPhone 15 Pro MAX stanie się więc niedościgniony w tym segmencie? Jest jeszcze za wcześnie by wysnuwać takie wnioski, ale z całą pewnością będzie on niełatwym do pobicia oponentem.
Zmniejszenie przepaści między tańszymi a droższymi modelami
Na koniec kilka słów o mojej ulubionej – choć zdecydowanie najmniej niespodziewanej – zmianie, jaką jest zmniejszenie przepaści między bazowymi wariantami iPhone’a a jego droższymi wersjami. Apple zamierza tego dokonać przez dodanie do podstawowych modeli ulepszeń, które w zeszłym roku trafiły do iPhone’ów 14 Pro oraz 14 Pro MAX.
Najważniejszą z nich będzie ostateczne pożegnanie Notcha i zastosowanie subtelniejszego wcięcia na kamerę do selfie oraz Face ID. Minęło już kilka dobrych lat od kiedy starsze rozwiązanie konstrukcyjne zostało zaprezentowane wraz z premierą iPhone’a X, a więc najwyższy czas na zmiany. Muszę przyznać, że… nie będę tęsknił. Fronty topowych flagowców z Androidem wyglądają zdecydowanie lepiej niż wszystkie iPhone’y od debiutu modelu X aż po pokaz wariantów 14 Pro.
Apple nie zdradziło jeszcze kiedy dokładnie odbędzie się premiera tegorocznych flagowców, ale najprawdopodobniej data debiutu będzie podobna, jak w przypadku ich poprzedników. Specjalnej konferencji spodziewam się więc w trzecim kwartale tego roku, a konkretniej we wrześniu.