Ostatnio miałem okazję sprawdzić zestaw dla graczy od NTT i ten zrobił na mnie dość dobre wrażenie. Zarówno pod względem doboru komponentów, jak i jakości złożenia komputera nie było się do czego przyczepić. Nawet cenowo testowany przeze mnie zestaw wychodził taniej niż samodzielne jego złożenie w sklepie internetowym. Wydaje się zatem, że jedynym minusem tamtej konfiguracji była obudowa, która nie za bardzo wizualnie przypadła mi do gustu. Wiadomo, każdy ma inny. Jednak przeglądając stronę NTT, natrafiłem na bardzo zbliżoną konfigurację, jednak tym razem należącej do gamingowej serii HIRO. Pierwsze jednak co rzuciło się mi w oczy, to jednak sporo wyższa cena. Postanowiłem sprawdzić, z czego wynika ta różnica oraz czy naprawdę mamy do czynienia z produktem klasy premium?
Rynek gamingowych zestawów komputerowych od lat można podzielić na dwie kategorie. Pierwszą będą tak zwane niechlubne “gotowce”, często składane naprędce zestawy z najtańszych podzespołów sprzedawanych po zawyżonych cenach. Choć i w tym aspekcie widać zmiany przez ostatnie lata. Drugą kategorią będą tak zwane produkty premium. Początkowo te były produkowane przez największych gigantów, a zaliczyć do nich można konstrukcje od Alienware, Dell XPS czy Omen. To, co je charakteryzowało, to bardzo wysoka cena, niewspółmierna często z użytymi komponentami. No ale liczył się prestiż. Nie ma co się jednak dziwić, że jednostki te nie zyskały zbytniej popularności na naszym rodzimym rynku.
Nie oznacza to jednak, że zapotrzebowania na produkty premium u nas w Polsce nie ma. Po prostu nikt nie lubi przepłacać często dwukrotnie za taką samą konfigurację. Dodatkowo nie każdemu do gustu przypadały czasem lekko odpustowe obudowy, w które te zestawy były pakowane. Nie ma się zatem co dziwić, że tę niszę rynku zaczęli zauważać również inni producenci, jak właśnie NTT. Czym zatem komputer gamingowy HIRO Wingam to prawdziwa półka premium?
HIRO Wingman – pierwsze wrażenia oraz wygląd zewnętrzny
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to samo opakowanie. Poza oczywiście umieszczonym logiem NTT rzuciło mi się w oczy wyraźnie oznaczenie, z jaką obudową mamy do czynienia. I tutaj pierwsze niespodzianka, gdyż NTT Wingman wykorzystuje konstrukcję od InWin. Ten Taiwański producent przecież słynie wręcz ze swoich horrendalnie drogich limitowanych edycji. Na szczęście w naszym przypadku otrzymaliśmy bardziej klasyczną obudowę, o ile można tak powiedzieć o InWin 515.
Zanim jednak dokładnie przyjrzymy się obudowie, rozpakujmy komputer. Podobnie jak w przypadku ostatniego zestawu, boczny szklany panel na czas transportu został zabezpieczony dodatkową folią. Na niej znajdziemy informację, byśmy pamiętali o wyjęciu wszystkich elementów zabezpieczających przesyłkę na czas transportu. NTT stosuje w tym celu podocinaną piankę, która zapobiega wykrzywieniu się układu chłodzenia czy wypadnięciu karty graficznej. Tutaj nie mam nic do zarzucenia.
Wróćmy do samej obudowy. W przeciwieństwie do panujących obecnie trendów na rynku model ten wyróżnia się zasilaczem montowanym nad naszą płytą główną, w osobnej komorze. Co więcej, ten montowany jest w pionie, przez co zyskujemy dość sporo miejsca pod jednym z boków. W tak powstałej dodatkowej komorze zostały umieszczone 3 dodatkowe wentylatory zapewniające przewiew świeżego powietrza przez siatkę mesh. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy to właśnie w tym miejscu umieścili chłodnicę od naszego układ chłodzenia cieczą.
Dodatkowe wentylatory znajdziemy na froncie oraz standardowo z tyłu obudowy. Warto wspomnieć, że wszystkie zamontowane jednostki posiadają podświetlenie RGB. Demontaż bocznego panelu jest bardzo prosty. Wystarczy wcisnąć przycisk umieszczony na tylnej ściance. Spoglądając do środka, na pewno zwrócimy uwagę na ilość dostępnego miejsca. To w żadnej sposób nie będzie nas ograniczać w przyszłości, jeżeli chodzi o rozbudowę naszego komputera. Po raz kolejny zwracam uwagę na brak plomb gwarancyjnych stosowanych przez NTT, które by ten proces uniemożliwiały.
Wszystkie złącza przedniego panelu I/O zostały umieszczone na górze obudowy. Poza przyciskiem power znajdziemy tutaj dwa porty USB 3.0, dwa gniazda jack oaz złącze USB typu C. Oczywiście na froncie nie mogło zabraknąć logo serii HIRO.
HIRO Wingman – co skrywa wnętrze
Jak już wspominałem na wstępie, konfiguracja, która mam okazję przetestować, jest zbliżona do tej sprawdzanej ostatnio. Nie oznacza to jednak, że ta jest identyczna i dość łatwo możemy wskazać rozbieżności.
Przede wszystkim procesor. HIRO Wingam został wyposażony w układ 14 generacji, mianowicie Intel Core i5-14400F. Pamiętajmy jednak, że ten dalej bazuje na rdzeniach Raptor Lake, a zmiany, które wprowadzili niebiescy, śmiało można nazwać kosmetycznymi. Hybrydowa jednostka centralna dalej posiada identyczną liczbę rdzeni, czyli dalej mówimy o konfiguracji 6+4. Intel co prawda zdecydował się na delikatne podbicie zegarów. Core i5-14400F osiąga bowiem nawet 4,7 GHz. Jednak mówimy tutaj o sytuacji, gdy obciążony jest tylko pojedynczy rdzeń. Zatem nie ma co spodziewać się znaczącego przyrostu mocy wynikającej z tej zmiany.
Sam procesor to jednostka o TDP wynoszącym “zaledwie” 65 Wat. Nie ma się zatem co dziwić, że NTT nie zdecydowało się zainstalować układu chłodzenia AIO. Zamiast tego po raz kolejny mamy do czynienia z coolerem od Endorfy. Ten jednak uległ zmianie i zamiast Spartana otrzymaliśmy dobrze znaną wszystkim Fera. Dzięki temu jednostka centralna powinna pozostać dużo chłodniejsza, co sprawdzimy później.
To, co cieszy, to na pewno zmiana płyty głównej. Co prawda dalej mamy do czynienia z modelem DS3H od Gigabyte jednak tym razem konstrukcja posiada już wbudowaną bezprzewodową kartę sieciową w standardzie AX.
Mimo iż zestaw ponownie został wyposażony w kartę GeForce RTX 4060, to tym razem mamy do czynienia z konstrukcją od Gigabyte. Model WINDFORCE OC może pochwalić się delikatnym podbiciem zegarów, co powinno przełożyć się na lepsze osiągi w grach. Sama konstrukcja jest bardzo kompaktowa i w tak przestronnej obudowie wydaje się wręcz za mała.
Kończąc temat specyfikacji, wspomnę jeszcze o zainstalowanym dysku twardym oraz RAM’ie. Testowana konfiguracja została wyposażona w 32 GB pamięci DDR4. Są to te same moduły IRDM PRO produkcji GoodRAM, z którymi mieliśmy do czynienia ostatnio. Te oczywiście posiadają czarny, matowy radiator. Pamięci pracują z prędkością 3600 MT/s oraz opóźnieniami wynoszącymi 18-22-22-42 2T. System został zainstalowany natomiast na dysku Kingston SNV2S1000G. Konstrukcja ta, mimo iż korzysta z interfejsu PCIE 4.0 może pochwalić się prędkościami, jakich spodziewalibyśmy się po topowej jednostce poprzedniej generacji. Wciąż jednak mówimy o transferach 6-krotnie wyższych od dysków SSD SATA, więc na pewno nie doświadczymy zbyt długiego wczytywania gier czy programów.
Testy
Znamy już specyfikacje komputera HIRO Wingman, przejdźmy teraz do testów wydajności. Postanowiłem sprawdzić zarówno produktywność jednostki centralnej, oraz, jak wypada zestaw w swoim naturalnym środowisku, czyli podczas rozgrywki w kilku najnowszych grach. Jest to lekko zmodyfikowana procedura, z której na co dzień korzystam podczas testów podzespołów na naszym portalu. Standardowo, wszystkie testy zostały przeprowadzone trzykrotnie, a wykresy prezentują wartości uśrednione.
Ponownie zacznijmy od wydajności procesora, która no cóż, wypada bardzo podobnie jak w ostatnio sprawdzanym zestawie NTT Game Pro. Powód jest oczywisty. Skoro zmiany w specyfikacji procesora wprowadzone są tak małe, raczej nie mamy co spodziewać się nagłego przyrostu mocy. To, co jednak warto odnotować to temperatura pracy jednostki Core i5-14400F. Jak widać zmiana coolera na większą Fera 5 od Endorfy się opłaciła. Procesor pod obciążeniem osiąga niespełna 60°C.
Dodatkowo komputer cały czas pozostaje bardzo cichy. Po raz kolejny zwracam uwagę na wysoką wydajność w testach obciążających wszystkie rdzenie jak konwertowanie plików wideo. Nic nie stoi na przeszkodzie byśmy wykorzystali HIRO Wingman do streamowania naszej rozgrywki na Twitch czy Youtube. Na pewno pomocna w tym będzie również karta graficzna. Pamiętajmy, że układy NVIDIA RTX posiadają wbudowane decodery i encodery NVENC, które potrafią odciążyć procesor w tych zastosowaniach.
Przejdźmy jednak do najważniejszych testów, czyli wydajności w grach. Z racji, iż ponownie zestaw został wyposażony w RTX 4060 te zostały wykonane jedynie w rozdzielczości FullHD.
Wyniki 3DMark oraz w grach potwierdzają te same spostrzeżenia, jakie miałem po testach procesora. HIRO Wingman jest o ok. 3% szybszy od wcześniej testowanego zestawu od NTT Game Pro. Dalej największym wyzwaniem dla tego zestawu są tytuły z path tracingiem. Jednak śmiało można założyć, że te nie powstawały z myślą o rozgrywce na RTX 4060, a na sporo droższych kartach. Jak widać po większości sprawdzonych tytułów, mimo dość wysoko ustawionych detali zestaw jest w stanie osiągnąć zadowalającą wydajność, choć bez wsparcia DLSS się czasem nie obejdzie.
Przejdźmy zatem do podsumowania. Testowana konfiguracja została wyceniona na 5309 zł. To sporo, zważywszy na niewielkie różnice w wydajności względem zestawu NTT Game Pro sprawdzanego ostatnio. Różnica w cenie jednak wynika z zastosowanych komponentów. Raz jeszcze złożyłem zestaw w jednym ze sklepów internetowych, wybierając identyczne podzespoły i po raz kolejny wyszło mnie 100 zł drożej. Powód tak dużej różnicy w cenie pomiędzy zestawami NTT łatwo jednak wskazać. Jest nim obudowa od InWin która sama kosztuje ponad 700 zł.
Wybór pozostawiam wam. Jeżeli cenicie sobie jakość wykonania, wygląd oraz temperatury tutaj NTT HIRO Wingman nie zawodzi. Jeżeli liczy się dla was bardziej przelicznik wydajność – cena, to lepszym wyborem będzie wcześniej testowany zestaw. Ważne jest to, że możemy takiego wyboru dokonać samodzielnie. Pamiętajcie też, że cały zestaw objęty jest 3-letnią gwarancją, a obecnie dzięki trwającej właśnie promocji na stronie NTT możecie zyskać nawet dodatkowy rok ochrony za darmo.