Na początku sierpnia amerykański sąd uznał Google za monopolistę, który w nielegalny sposób zdominował rynek usług związanych z wyszukiwarkami oraz reklamami internetowymi. Podjęta w połowie wakacji decyzja jest jednym z największych orzeczeń antymonopolowych od kilku dekad i stanowi integralny element szerszej kampanii prowadzonej przez Amerykański Departament Sprawiedliwości, Federalną Komisję Handlu oraz europejskich regulatorów.
Google uznany za monopolistę
Proces rozpoczął się we wrześniu ubiegłego roku, a w trakcie rozmów przeanalizowano miliony stron dokumentów i petabajty danych. Końcowe argumenty przedstawiono w pierwszym tygodniu maja 2024 roku, natomiast decyzja w całej sprawie – uznająca Google za monopolistę – zapadła na początku sierpnia.
Jak podaje dziennik The Guardian: prokurator generalny Merrick Garland nazwał orzeczenie „historycznym zwycięstwem dla narodu amerykańskiego”, dodając, że „żadna firma – bez względu na jej wielkość czy wpływy – nie stoi ponad prawem”. Dziennik donosi również, że rzeczniczka Białego Domu, Karine Jean-Pierre, ogłosiła, iż „prokonkurencyjne orzeczenie to zwycięstwo dla narodu amerykańskiego”, dodając przy tym, że „amerykanie zasługują na internet, który jest wolny, sprawiedliwy i otwarty na konkurencję”.
Na czym oparto sierpniowy wyrok w sprawie Google?
Przedstawiciele prokuratury stwierdzili, że współczesna pozycja Google na rynku wyszukiwarek jest efektem miliardowych inwestycji na umowy podpisywane z takimi firmami jak Apple czy Samsung. Amerykańska marka płaciła największym producentom smartfonów za zagwarantowanie sobie statusu domyślnej wyszukiwarki na ich urządzeniach, a przeznaczone na ten cel nakłady finansowe miały utrudniać mniejszym firmom nawiązanie podobnych relacji z wspomnianymi producentami (w samym 2021 roku firma wydała na to ponad 26 miliardów dolarów).
Zdaniem prawników z Departamentu Sprawiedliwości, Google wykorzystało swoją dominującą pozycję na rynku do wyeliminowania konkurencji i zwiększenia dochodów z reklam. Orzeczenie sędziego głównego wskazywało również na szkodliwość długotrwałych umów dystrybucyjnych – takich jak te podpisywane z Samsungiem czy Apple – dla zróżnicowania branży.
Obrona Google opierała się na argumencie, iż firma oferuje po prostu lepsze usługi niż pozostałe wyszukiwarki i to właśnie z tego powodu jest tak popularna wśród konsumentów. Prawnicy wskazywali przy tym, że alternatywy takie jak Bing od marki Microsoftu są po prostu gorsze, a umowy dotyczące domyślnego ustawienia Google na urządzeniach innych producentów nie stanowią naruszenia prawa antymonopolowego.
Wśród postulatów znalazły się również sugestie, iż sędzia prowadzący całą sprawę powinien przyjąć szerszą definicję rynku wyszukiwarek i interpretować Google jako jedno z wielu narzędzi wykorzystywanych do przeszukiwania internetu (alternatywą miał być tutaj chociażby Tik Tok).
Czy będziemy świadkami kolejnej bezprecedensowej decyzji Departamentu Sprawiedliwości?
W amerykańskiej prasie pojawiły się informacje sugerujące, że Departament Sprawiedliwości rozważa podjęcie kolejnych działań wycelowanych w rozbicie monopolu Google’a. Jak podaje serwis The Japan Times: mniej radykalne kroki mają obejmować zmuszenie korporacji do udostępniania większej ilości danych konkurentom oraz wypracowanie środków, które zapobiegałyby uzyskaniu przez firmę nieuczciwej przewagi w rozwoju produktów związanych ze sztuczną inteligencją.
Pracownicy Departamentu Sprawiedliwości zasugerowali bowiem, że dominująca pozycja amerykańskiej firmy na rynku wyszukiwarek może mieć przełożenie na nieuczciwą przewagę w procesie rozbudowany technologii opartych na algorytmach uczenia maszynowego. Strona rządowa może więc dążyć do ograniczenia zasobów Google w tym zakresie, co z całą pewnością będzie miało przełożenie na pozycję marki na rynku.
Trudno jednoznacznie wskazać jakie będą zalecenia Departamentu Sprawiedliwości, jednak wśród sugestii, do których udało mi się dotrzeć dominuje pomysł na ograniczenie wymuszania przez Google zgód na wykorzystywanie treści zewnętrznych stron internetowych w niektórych produktach AI w zamian za możliwość wyświetlania ich w wynikach wyszukiwania.
Nieadekwatna przewaga Google
To jednak nie koniec, ponieważ rząd USA może wymusić na Google konieczność podziału korporacji poprzez sprzedaż jej poszczególnych działów (informatorzy wskazują w tym miejscu na Androida, przeglądarkę internetową Chrome oraz platformę do sprzedaży reklam tekstowych – Google Ads). Plan podziału jest efektem przytoczonego wcześniej wyroku z 5 sierpnia, którego druga faza ma obejmować propozycje rządu dotyczące przywrócenia konkurencji w analizowanym segmencie gospodarki.
Pomysły na przełamanie monopolu Google’a można więc podzielić na dwie kategorie: radykalne (zmuszenie spółki-matki do odsprzedania jednego ze swoich oddziałów) oraz bolesne, choć mniej radykalne (ograniczenie przewagi Google w rozwoju produktów opartych na AI, zakazanie zawierania umów eksluzywnych na pozostanie domyślną wyszukiwarką oraz zmuszenie Google’a do dzielenia się większą ilością danych z konkurencją).
Źródła: TheGuardian, JapanTimes, SearchEngineLand.