Sam w Ciemności po raz kolejny. Recenzja gry Alone in the Dark. Horror, jakich mało

Alone in the Dark, to pod wieloma względami hołd dla klasyki i próba przedstawienia kultowej serii gier nowemu pokoleniu, jest to bowiem remake, a w zasadzie, jak określają to twórcy, reimaginacja, klasycznego survival horroru z 1992 roku. Warto przypomnieć, że to właśnie Alone in the Dark uchodzi za praojca gatunku, który później został rozsławiony przez takie serie jak Resident Evil i Silent Hill. Oczywiście wcześniej ukazał się jeszcze Sweet Home, ale to Alone in the Dark po raz pierwszy tak obrazowo zaprezentował grozę na ekranach naszych monitorów. Czy teraz jest podobnie?

Zgroza w Dun… Derceto

Najnowszy Alone in the Dark zabiera nas w podróż do Luizjany, a konkretnie do posiadłości Derceto niedaleko Nowego Orleanu roku pańskiego 1924. Miejsce to obecnie jest schronieniem dla ludzi z problemami psychicznymi, którzy przechodzą tu terapie pod czujnym okiem specjalistów. Emily Hartwood chce odwiedzić w Derceto swojego wuja Jeremy’ego Hartwood’a, który w ostatnim czasie wyraźnie podupadł na zdrowiu. Towarzyszy jej prywatny detektyw Edward Carnby, który to ma zapewnić bezpieczeństwo jej i wujowi, bowiem Emily przeczuwa, że w Dereceto dzieje się coś niedobrego.

Niestety, obawy Emily bardzo szybko zdają się potwierdzać, bowiem po przybyciu na miejsce okazuje się, że Jeremy zaginął. Edward jest gotów do wypełnienia swojej części umowy, czyli sprowadzenia Jeremy’ego do Nowego Orelanu. Najpierw jednak musi go znaleźć, co nie ułatwia personel placówki, jak również dziwne anomalia, które regularnie i z każdą chwilą coraz intensywniej działają na naszych bohaterów.

Na początku gry możemy wybrać, czy chcemy grać jako Emily, czy Edward. Warto tu podkreślić, że Alone in the Dark nosi twarze Davida Harboura znanego choćby z serialu Stranger Things oraz Jodi Comer. To właśnie ten duet aktorski wciela się w główne postacie, użyczając im nie tylko swojego głosu, ale również twarzy.

Co istotne, druga z postaci wciąż jest w naszej historii obecna i regularnie będziemy ją napotykać podczas eksploracji Derceto. Choć spora część historii jest niemal identyczna bez względu na nasz wybór, to w trakcie rozgrywki postacie poboczne będą reagować na nas inaczej, w zależności od tego czy gramy Emily, czy Edwardem. Zaowocuje to unikatowymi dialogami, a nawet przerywnikami filmowymi. Wraz z postępami w fabule drogi naszych bohaterów będą się rozchodzić, a my otrzymamy zupełnie inne wątki, a nawet obszary.

Będąc już przy obszarach, to choć głównym teatrem zdarzeń w Alone in the Dark jest posiadłość Derceto, to w trakcie przygody zwiedzimy wiele innych niezwykłych miejsc. Nie chcę wam psuć zabawy przy poznawaniu tajemnic gry, więc zdradzę jedynie, że będziecie stąpać zarówno po piaskach pustyni, jak i skutej lodem Arktyce. Jak to możliwe? Mówiłem już, Derceto to wyjątkowe miejsce.

Klasyka w nowym wydaniu

Gdy myślicie o najbardziej klasycznym motywie z horrorów, to z pewnością do głowy przychodzi wam z reguły nawiedzony dom czy rzekomo opuszczona posiadłość. Derceto nie boi się brać na swoje barki tej presji związanej z odtwarzaniem klasyki, bowiem twórcy przygotowali dla nas miejsce przesiąknięte grozą.

Będę z wami absolutnie szczery, dawno już żaden horror nie zrobił na mnie takiego wrażenia pod względem atmosfery, poczucia zagrożenia i zaszczucia. Ostatnie co przychodzi mi do głowy to SOMA, co nie specjalnie mnie w sumie dziwi, biorąc pod uwagę, że nad Alone in the Dark czuwał Mikael Hedberg, czyli scenarzysta SOMY.

Przemierzając korytarze Derceto (i nie tylko) niemal przez całą przygodę czułem, że za każdym rogiem, za każdymi drzwiami może czaić się niebezpieczeństwo. Momentami musiałem robić sobie przerwy, żeby złapać chwilę oddechu od tej napiętej atmosfery. Zdecydowanie nie jest to tytuł na lekki popołudniowy relaksik przy konsoli.

Wspominałem już, że Alone in the Dark to hołd klasyce. Tak też jest pod względem rozgrywki, która skupia się głównie na eksploracji, rozwiązywaniu zagadek i sporadycznie na walce. Dla mnie najnowszy Alone in the Dark to podrasowana przygodówka, która częściej wymaga od nas wykorzystania siły umysłu niż mięśni i za to cenię deweloperów z Pieces Interactive. Zdecydowanie łatwiej byłoby zrobić (i sprzedać) dynamiczną trzecioosobową strzelankę z elementami horroru, niż taką klasyczną produkcję.

Eksploracja w Alone in the Dark wiąże się najczęściej z koniecznością rozwiązywania licznych zagadek, a te są, powiedziałbym, średniej trudności. Z większością radziłem sobie bez problemu, choć muszę przyznać, że przy kilku zaciąłem się na dłuższą chwilę. Co istotne, w żadnym wypadku nie mogę obwiniać za to gry. Gdy już domyśliłem się rozwiązania, to byłem zły tylko na siebie, że nie wpadłem na to wcześniej. Najwięksi sympatycy logicznych zagadek mogą uznać, że spora ich część będzie dla nich za łatwa, ale mnie osobiście cieszy fakt, że te są na tyle wymagające, iż sprawiają satysfakcję, a jednocześnie nie odciągają nas za długo od fabuły.

Nie da się bowiem ukryć, że to właśnie historia jest jedną z najmocniejszych stron Alone in the Dark. Zbieranie poszlak i odkrywanie kolejnych tajemnic Derceto oraz jej mieszkańców sprawia mnóstwo frajdy i naprawdę ciężko przerwać rozgrywkę bez rozmyślania, kto, z kim i dlaczego.

Ostatnim elementem definiującym nowe Alone in the Dark jest walka. Ta jest chaotyczna, mocno uproszczona i drętwa. Do naszej dyspozycji mamy kilak rodzajów broni palnej (w tym zaufany rewolwer) oraz broń białą, która z reguły rozpada nam się w dłoniach po kilku uderzeniach. Sztywne i powiedziałbym, nieco drętwe sterowanie, zdecydowanie nie ułatwia walki z dziwnymi istotami żywcem wziętymi z twórczości Lovecrafta.

O dziwo jednak ta toporność w Alone in the Dark ma swój urok, a starcia powodują regularny skok adrenaliny. Szczególnie że oprócz rozwiązania bezpośredniego możemy spróbować przekraść się obok przeciwników bądź najzwyczajniej przed nimi uciec (znaczy się szarżować w przeciwnym kierunku). Nie są oni bowiem zbyt szybcy, ani inteligentni. Nie oznacza to jednak, że nie budzą grozy. Wystarczą bowiem dwa trzy uderzenia, abyśmy musieli zaczynać grę od ostatniego zapisu. Co więcej, w każdej liczbie przekraczającej „1”, sprawiają bardzo poważne kłopoty.

Nasi przeciwnicy to również główni bohaterowie jump scareów, które pojawiają się w Alone in the Dark. Na szczęście, twórcy mądrze z nich korzystają i w sumie mógłbym policzyć je na palcach jednej ręki, to jednak wystarczyło, abym wstrzymywał powietrze przed każdym otwarciem drzwi podczas mojej rozgrywki.

Na słowa uznania zasługuje również balans rozgrywki opartej na trzech wspomnianych filarach: eksploracji, rozwiązywaniu zagadek i walce. Podczas zabawy nigdy nie spotka was znużenie, a poszczególnie sekwencje przeplatają się w idealnych proporcjach… przez większość czasu. Niestety, nieco rozczarowujący był dla mnie finał całej opowieści, zarówno pod względem fabularnym, jak i właśnie balansu rozgrywki, bowiem twórcy postanowili zintesyfikować walkę, która, a Alone in the Dark jest po prostu najgorszym elementem produkcji.

Alone in the Dark to klasyka pod wieloma względami, jest to nastawiona na historię produkcja z pięknymi, ale zamkniętymi i niewielkimi lokacjami. Czas gry również nie będzie bił rekordów, moje pierwsze ukończenie gry – Edwardem, zajęło mi nieco ponad 9 godzin, ale pewnie można by ten czas skrócić. Celowo mówię jednak „pierwsze ukończenie gry”, bowiem Alone in the Dark jest tak skonstruowany, że twórcy wręcz zachęcają do ponownego przejścia gry drugim z bohaterów. Szczególnie że w grze jest system znajdziek, który odkrywa przed nami tajemnice bohaterów Alone in the Dark. Szkopuł w tym, że wszystkie możemy odnaleźć tylko i wyłącznie przechodząc grę każdą z postaci. Co wydarzy się wtedy? Cóż, to musicie już odkryć sami.

Alone in the Dark — czy warto brać na premierę?

Trzymałem kciuki za Alone in the Dark od chwili pierwszej prezentacji gry. Ostatecznie ja się nie zawiodłem, a co więcej, jestem bardziej niż ukontentowany. Studio Pieces Interactive zmierzyło się z prawdziwą legendą i naprawdę udało im się ją ożywić po 32 latach. Jeśli lubicie klasyczne powieści grozy, utrzymane w duchu twórczości Lovecrafta, to Alone in the Dark będzie waszym spełnionym marzeniem.

OCENA: 8/10