Voidwrought to klasyczna metroidvania stworzona przez zaledwie trzy osoby. Próżno szukać tutaj nowości czy rewolucyjnych rozwiązań, jednak absolutnie nie oznacza to, że nie warto sięgnąć po ten tytuł.
Voidwrought to typowa metroidvania
Voidwrought jest typową metroidvanią i to widać już na pierwszy rzut oka. Twórcy zresztą nigdy nie zarzekali się, że tworzą rewolucyjną grę z masą nowatorskich rozwiązań. Jeśli chodzi o fabułę, odnoszę wrażenie, że jest ona tym elementem całości, który po prostu pcha nas do rozpoczęcia rozgrywki. Na początku dowiadujemy się, że jesteśmy postacią zrodzoną z kokonu i naszym celem jest uratowanie świata przed nadciągającą zagładą. Jak tego dokonać? Musimy zbierać krew bogów zabijając napotkane potwory. W trakcie rozgrywki spotykamy różne postacie niezależne, które zdradzają nam szczątki opowieści, jednak nie dowiadujemy się tutaj niczego spektakularnego. Ot, prosta opowieść mająca zachęcić do gry.
Sama rozgrywka polega na przemierzaniu kolejnych poziomów. Te są różnorodnymi lokacjami stanowiącymi ruiny pierwszej cywilizacji. Wypełnione są pomniejszymi przeciwnikami, pułapkami i sekwencjami zręcznościowymi. Co jakiś czas oczywiście na naszej drodze staje także boss, którego pokonanie jest konieczne, aby przejść dalej.
Tutaj warto krótko wspomnieć o poziomie trudności. Na początku jest ciężko i to bardzo. Starcia nawet z pomniejszymi szkieletami potrafią przysporzyć sporo problemów, a walki z bossami przypominają piękne chwile, kiedy w Dark Souls trzeba było robić kolejne i kolejne podejście, uczyć się ruchów przeciwnika i dopiero wtedy, gdy udało się nam opanować jego schemat działania, można bez większego problemu unicestwić bestię. Na szczęście na mapie rozmieszczonych jest sporo punków zapisu, więc raczej nie zdarzy się sytuacja, gdzie do bossa musimy ponownie iść przez pół mapy. No, chyba że danego punktu nie aktywujemy, ale to już nie jest wina gry. Niestety w okolicach połowy gry poziom trudności drastycznie spada. Wszystko przez nasz rozwój. Po odblokowaniu zdolności aktywnych i pasywnych starcia nie są już tak wymagające i satysfakcjonujące jak wcześniej. Co prawda niedawno w grze pojawił się patch mający naprawić balans, więc mam nadzieję, że zostanie to w tej łatce naprawione.
Rozwój bohatera
Jedną z najmocniejszych stron Voidwrought jest rozwój postaci, który po prostu czuć podczas rozgrywki. Eksplorując poszczególne lokacje odblokowujemy co raz to nowe możliwości i talenty. Warto zaznaczyć, że na samym początku nasz bohater potrafi tylko chodzić i skakać. Wkrótce po tym możemy odblokować przewroty a w późniejszej części gry dalekie czy podwójne skoki, linki z hakiem itp. itd.
W trakcie rozgrywki będziemy zbierać też specjalne artefakty, które ostatecznie przełożą się na rozwój umiejętności pasywnych i aktywnych. Te bardzo mocno ułatwią rozgrywkę i walkę z potężniejszymi przeciwnikami. To, co mi się podobało, to przynajmniej w pierwszej połowie gry, zdecydowanie wyczuwalny postęp w rozwoju bohatera. Z każdą nową umiejętnością mogłem w szybciej i właściwie bezboleśnie stawać do walki z przeciwnikami i oczywiście, jak na metroidvanię przystało, odkrywać nowe obszary. Niestety w dalszej części gry czuć ewidentny hamulec i trochę frajda z rozwoju spada.
Voidwrought wygląda przepięknie
W warstwie wizualnej Voidwrought jestem wręcz zakochany. To, co udało się stworzyć panom z Powersnake jest doskonałe niemal w każdym calu. Fakt, na pierwszy rzut oka widać ogromną inspirację grą Hollow Knight, ale w tym przypadku to tylko plus. Bardzo podobają mi się projekty lokacji oraz ich różnorodność. Może przez to przemawiać moje zamiłowanie do Lovecrafta i cosmic horroru.
Przemierzając świat gry natrafimy na pozostałości po jakiś fabrykach, starożytne ruiny czy dziwaczne biomy wypełnione tylko tam mogącymi żyć kreaturami. Co więcej, typowy dla tego typu gier backtracking powodował niekiedy bardzo szybkim przechodzeniem pomiędzy poszczególnymi lokacjami i klimatami, co czasami powodowało w głowie pewną dozę szaleństwa. Zupełnie jak u… ahh, już wspominałem o Lovecrafcie.
Typowo do bólu, ale warto
Ogólnie jak już wcześniej wspominałem Voidwrought nie jest w żaden sposób grą nowatorską. Nie wprowadza do gatunku nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli. Nie zmienia to jednak faktu, że moim zdaniem warto poświęcić jej trochę czasu. Dla mnie to idealny tytuł do oderwania się na chwilę od dużych i rozbudowanych gier. Całość można tu przejść w około 10 godzin i jest to wynik w zupełności wystarczający. Nie stwarza wrażenia, że mamy do czynienia z półproduktem, ale też nie ciągnie się w nieskończoność.