Śmiało można powiedzieć, że Black Myth: Wukong zaszokował wszystkich swoim sukcesem. Nie często zdarza się, że na rynku pojawiają się gry, które w zaledwie kilka dni od swojej premiery sprzedają się w 10 milionach egzemplarzy. Zwłaszcza że przecież za ten tytuł odpowiada mało znany chiński deweloper, który wcześniej wydawał tylko gry mobilne. Ja standardowo poza przyjrzeniu się samemu tytułowi postanowiłem sprawdzić, jak wypada gra pod względem aspektów technicznych. Czy Game Science również i w tym aspekcie nie zawiodło? W końcu gra wykorzystuje silnik Unreal Engine 5.
Powieść „Podróż na Zachód” to klasyka literatury chińskiej i dzieło popularne w wielu krajach azjatyckich. Opowieść o mnichu i jego towarzyszu, małpim królu – Sun Wukong, stała się podstawą dla popularnego w naszym kraju w na początku lat 2000 serii Dragon Ball i licznych gier wideo. Dla Chińczyków Sun Wukong jest jak Superman dla Amerykanów: wzór do naśladowania, silny i zręczny bohater, którym inspiruje dzieci i którego historię zna niemal każdy na pamięć. Łatwo zatem wskazać już jeden powód ogromnego sukcesu Black Myth: Wukong.
Jednak studio Game Science w swojej grze nie tylko bazuje na nostalgii chińskich graczy. Nie trzeba znać materiału źródłowego, by świetnie bawić się przy Black Myth. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy potraktowali tytuł jako, kolejnego przedstawiciela popularnego gatunku gier akcji – Soulslike i sami zagłębili się w tą nową opowieść. Tutaj jednak trzeba nadmienić, że do poziomu trudności gier FromSoftware sporo brakuje, co może być dla niektórych zaletą.
Fabuła i świat przedstawiony
Choć gra opiera się na „Podróży na Zachód”, nie powtarza fabuły powieści – wręcz przeciwnie, wydarzenia w niej rozgrywają się po zakończeniu słynnej historii. We wstępnym filmie widzimy prawdziwego króla małp, ale szybko ginie on z rąk jednej z niebiańskich istot. Kontrolujemy kolejną, bezimienną i cichą małpę, której zadaniem jest odnalezienie sześciu artefaktów. Są to uczucia Sun Wukonga rozsiane po całym świecie, których nikt nie widział od wielu stuleci. Eksplorując lokacje i pokonując wrogów, nasz bohater zyskuje te same zdolności, które posiadał małpi król, a jego ostatecznym celem jest zebranie wszystkiego, czego potrzebuje, aby obudzić Sun Wukonga.
Jak już wspomniałem dla graczy znających „Podróż na Zachód”, nie brakuje odniesień czy pojawiających się znajomych postaci z mitu. Niestety nieobeznany z powieścią widz może nie do końca zrozumieć, co dzieje się w grze. W dialogach nieustannie pojawiają się nowe terminy, do opowieści bez wyjaśnienia wprowadzani są nowi bohaterowie – i dotyczy to zarówno postaci ważnych dla fabuły, jak i bossów oraz zwykłych przeciwników. Jeśli po ich pokonaniu wejdziesz do menu bestiariusza i przeczytasz ich opisy, mogą się tam kryć całe historie – jak na przykład opowieść o wilku noszącym miecz, który ukrył przed królem znaleziony skarb, uniknął kary i został kapitanem. Szkoda, że w rozgrywce nie było miejsca, by zawrzeć to wszystko.
Jednak główny wątek jest jasny, a bohaterowie są na tyle sympatyczni, że słuchanie dialogów jest interesujące nawet bez wyjaśniania fabuły. W większości są to zwierzęta antropomorficzne: pijący dzik, tygrys sztuk walki, bijące ogonem smoki, przerośnięte szczury. Wszystkie są znakomicie narysowane, animowane i udźwiękowione, ale nawet one nie są tak imponujące jak sceneria. Przejście na Unreal Engine 5 przyniosło grze korzyści – wszystko wygląda tutaj niesamowicie realistycznie. Z gęstej dżungli udamy się na oślepiająco gorącą pustynię, skąd zostaniemy przeniesieni do śnieżnej lokacji, gdzie będziemy musieli także dojechać na gigantycznym żółwiu i tak dalej. Występują rozmazane tekstury, ale jest to rzadkie zjawisko.
Dbałość o szczegóły nigdy nie przestaje imponować. Wystarczy spojrzeć na ścianę dowolnej świątyni, a zobaczymy małe buddyjskie figurki czy piękne freski. Stalagmity w jaskiniach sąsiadują z krzakami i drzewami rosnącymi w szczelinach. Mosty łączące marne platformy są jakoś zbudowane z bambusa i są zaskakująco mocne. Folder ze zrzutami ekranu rośnie w zawrotnym tempie i nie trzeba nawet być fanem chińskiej kultury, aby cieszyć się każdą klatką.
W każdym razie istnieje wiele tajemnic. W grze Black Myth: Wukong nie znajdziemy żadnej mapy, a wraz z progresem trafiamy na coraz większe i bardziej rozgałęzione regiony. Na początku jest to bardzo denerwujące – nie wiemy, w którą stronę lepiej iść na rozwidleniu. Zaczynamy się martwić, że przegapimy skarby czy i ukrytych bossów. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej zaczyna mi się to podejście podobać. Eksplorowanie lokacji i znajdowanie cennych przedmiotów jest dzięki temu naprawdę interesujące i ekscytujące. Pewnie przechodząc tytuł pierwszy raz, ominiesz kilka przydatnych rzeczy, ale będziesz miał powód, aby wrócić do gry ponownie, a przecież to jest najważniejsze.
Walka
Jak wspomniałem na początku gra Black Myth: Wukong aspiruje do bycia soulslikiem. Na pewno, gdy spojrzymy przez pryzmat bossów, z którymi przyjdzie nam się mierzyć, udaje się to zrealizować bardzo dobrze. W tytule znajdziemy dziesiątki unikalnych przeciwników, którzy za każdym razem zaskakują czymś nowym: biegają po całej arenie, używają zaklęć, przywołują kogoś, a nawet zamieniają się w inne stworzenia. Samych bossów tych pobocznych, jak i głównych naliczymy prawie 100. Z niektórymi wygrywasz za pierwszym razem, innym utkniesz na pół godziny, m.in. dlatego, że gdy zostaną poważnie ranni, zaczną korzystać z nowych umiejętności. Typowa mechanika, z którą nie raz spotkaliśmy się w grach od FromSoftware.
To, co nie każdemu przypadnie do gustu to broń. W Black Myth: Wukong jest tylko jedna – laska do walki w zwarciu. Na szczęście jej używanie nie męczy, mimo że bohater nie uczy się nowych technik. Podstawy walki (trzy postawy bojowe) poznajemy już na samym początku. Te różnią się tak naprawdę tylko rodzajem silnego ataku. Co ciekawe, nie ma tu typowego dla soullików przycisku parowania – w Black Myth: Wukong można jedynie unikać ataków wrogów.
O ile system walki wręcz jest kluczowym elementem, nie można również zapominać o magii. Postać odblokowuje zaklęcia stopniowo, a każde z nich okazuje się potężniejsze od poprzedniego. To właśnie od poznanych czarów, będzie zależała nasza strategia pokonania przeciwnika. Tego możemy zamrozić, by zadać mu większe obrażenia, przywołać armie klonów czy nawet zniknąć pozostawiając w miejscu “wabik”, którym zajmie się nasz przeciwnik.
Oczywiście wszystkie rzucane zaklęcia kosztują manę, więc jest mało prawdopodobne, że będziesz mógł jej używać przez całą walkę z bossem, więc będziesz musiał wszystko dobrze rozplanować. Warto też wspomnieć, że twoje doświadczenie i wszystkie zgromadzone punkty nie znikają nigdzie po śmierci, więc zawsze jest poczucie postępu, nawet jeśli utkniesz na jakimś bossie i raz po raz giniesz z jego ręki.
Optymalizacja wersji PC
Przejdźmy do omówienia aspektów technicznych Black Myth Wukong. W tym miejscy na pewno trzeba wspomnieć o samych wymaganiach tytułu, które nie są najniższe. Jeszcze przed premierą deweloperzy z Game Science opublikowali stosowną grafikę informującą o tym fakcie. Po raz kolejny potwierdza się, że silnik Unreal Engine 5 niestety jest zabójczy dla naszych zestawów, zwłaszcza jeżeli chodzi o moc GPU. Nawet gdy nie korzystamy z opcji śledzenia promieni do rozgrywki na wysokich ustawieniach w rozdzielczości Full HD będziemy potrzebować RTX 2060, RX 5700 czy Arc A750.
Gra domyślnie korzysta również z technologii SuperSamplingu. Poza rozwiązaniami przygotowanymi przez producentów układów graficznych ( gra wspiera DLSS, FSR i XeSS) mamy również tryb TSR (Temporal Super Resolution), czyli rozwiązanie przygotowane przez Epic właśnie dla silnia EU5. To, co może dziwić to brak standardowego dla technologii Supersamplingu opcji wyboru trybu jej pracy. Zamiast standardowych profili Jakość, wydajność, zbalansowany itp. mamy jedynie suwak, na którym ustalamy skalę renderowania obrazu. Oznacza to konieczność poniekąd samodzielnego przeliczania, w jakiej rozdzielczości będzie generowany obraz, a potem upscalowany.
Testy zostały przeprowadzone na następującej platformie testowej:
- PROCESOR: Intel Core i7-14700K
- PŁYTA GŁÓWNA: ASUS ROG MAXIMUS Z790 DARK HERO
- RAM: Lexar Ares Gaming 32 GB 7200 CL34
- DYSK: Lexar NM800 1TB, Lexar NM790 2 TB
- ZASILACZ: COOLER MASTER MWE GOLD V2 1050 W
- CHŁODZENIE: Arctic Liquid Freezer II 360 ARGB
Porównanie wydajności wszystkich trybów Super Samplingu możecie zaobserwować na poniższym wykresie w przypadku testów wykonanych na RTX 4070. Oczywiście te zostały wykonane na najwyższych ustawieniach graficznych, czyli filmowych. Wnioski nasuwają się same. DLSS jest znacznie szybszy od TSR. Dodatkowo nie mamy co liczyć na generator klatek, gdy korzystamy z FSR. Nietrudno nie odnieść wrażenia, że SS od AMD nie działa prawidłowo w tym tytule a gra po jego włączeniu chodzi nawet gorzej niż na TSR. Warto wspomnieć, że testy wykonywałem po 8 dniach od premiery gdzie w międzyczasie ukazały się już pierwsze patche do Black Myth: Wukong.
Postanowiłem również sprawdzić jak bardzo włącznie opcji śledzenia promieni wpływa na wydajność tytułu.
Gra wygląda i działa dobrze, o ile masz RTX…
Przejdźmy do omówienia samej oprawy wizualnej i wydajności większej ilości kart graficznych. Wyników jednak łatwo się można domyślić po wcześniej wspomnianym już teście. Gra będzie chodziła płynnie, tylko jeżeli włączymy DLSS bądź całkowicie wyłączymy opcje śledzenia promieni. Tylko w takiej formie w tytuł zagramy w ponad 60 FPS na RX 7900 GRE. Co więcej, w przypadku Arca A770 od Intela niestety możemy też zapomnieć o “filmowej” oprawie graficznej, a co najwyżej zgodnie z sugestią twórców gry skupić się na wysokich ustawieniach graficznych.
Pozostaje liczyć, że w niedługim czasie gra otrzyma pełne wsparcie dla FSR 3.1 oraz że generator klatek zacznie działać w przypadku technologii AMD.
Gra Black Myth: Wukong pod względem fabularnym czy oprawy wizualnej naprawdę zachwyca i trudno znaleźć w tym aspekcie elementy, których można by się przyczepić. Aż trudno uwierzyć, że jest to pierwsza tak duża gra od Game Science. Co prawda technicznie pojawiły się pewne problemy, jednak te po części mogą wynikać z zastosowanego silnia graficznego Unreal Engine 5. Ten przecież jest stale rozwijany i często korzysta z własnych rozwiązań czy to w przypadku obliczeń Ray Tracingu (Lumen), jak i do tworzenia otoczenia (Nanite). Odbija się to niestety na wydajności samej gry.
Pamiętajcie, jednak że nawet jeżeli wasz komputer nie spełnia wymagań, byście mogli się cieszyć płynną rozgrywką, to zawsze możecie skorzystać z GeForce Now. Tak tytuł Black Myth: Wukong jest tam dostępny od premiery. Dodatkowo ostatnio został uruchomiony serwer tej usługi w Polsce więc to kolejny argument, by sprawdzić, jak wygląda Wukong na maksymalnych ustawieniach graficznych, nawet gdy posiadacie przysłowiową maszynę do pisania i przeglądania internetu. Tytuł naprawdę polecam, bo nawet ja, który nie za bardzo przepada za grami typu soulslike bawiłem się przy niej świetnie. Jednak z racji na obecny stan techniczny nie mogę przyznać wyżej oceny
Ocena: 8,5/10