Za produkcje Atlas Fallen odpowiada studio Deck13, które współtworzyło takie gry jak Lords of the Fallen czy The Surge. Moje skojarzenie na początku było jedno – ot, kolejny souls-like. Powiem wam szczerze, że po kilkunastu godzinach z grą czuję się zaskoczony. Czy miło? O tym w dalszej części tekstu.
Atlas Fallen zainteresowało mnie już jakiś czas temu, a dokładnie podczas ubiegłorocznego Gamescom, gdzie został zaprezentowany pierwszy zwiastun. Szczerze mówiąc, przez kolejne miesiące nieco zapomniałem o tej produkcji, jednak w momencie, kiedy z pełną mocą ruszyła kampania promocyjna, mój entuzjazm powrócił.
O co tu biega?
W różnych serwisach, ale także w nomenklaturze twórców Atlas Fallen widnieje jako RPG akcji. Z takim też podejściem przystępowałem do rozgrywki. Szybko jednak się okazało, że tej akcji w grze jest o wiele więcej niż elementów RPG, jednak te drugie zostały opracowane świetnie. Jeśli miałbym w kilku słowach opowiedzieć, o co chodzi w Atlas Fallen, pewnie pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest to gra o postaci, która stała się bohaterem nie do końca z własnej woli, i na jej barkach spoczywa misja uratowania świata. To tak w dużym skrócie. Jednak jeśli wejdziemy nieco głębiej, okazuje się, że gra ma do zaoferowania świetnie napisaną historię, która została podana w bardzo apetycznym i smakowitym sosie.
Grę rozpoczynamy w dość dziwnym miejscu, gdzie wszystko wokół się świeci, a my w postaci podobnej do bohaterów Avatara musimy biec przez pustynię w nie do końca wiadomym kierunku i celu, pokonując po drodze kilku przeciwników. Po tym grywalnym intrze, które daje nam zarys fabuły i sporo pytań, gdzie na odpowiedzi przyjdzie jeszcze czas, przystępujemy do właściwej rozgrywki. Na początku tworzymy swojego własnego bohatera, skupiając się tylko i wyłącznie na wyglądzie. Style walki, umiejętności ofensywne oraz defensywne i inne tego typu rzeczy będziemy ogarniać już w trakcie samej rozgrywki.
Nie chcę zdradzać zbyt wiele z samej fabuły, jednak mogę powiedzieć, że na skutek pewnych wydarzeń, do których swoją drogą jesteśmy po części zmuszeni, udajemy się na pustynię, gdzie nasz bohater znajduje dziwną rękawicę. Jak możemy się spodziewać, jest to posiadający wielką moc artefakt, który całkowicie zmieni życie naszego protagonisty. Właściwie cała opowieść oparta jest na relacji bohatera z rękawicą, oraz bytem z nią związanym. Przechodząc kolejne misje będziemy rozwijać nasze umiejętności, poznając przy okazji historię świata i zbliżając się do nieuniknionego celu. Jak możemy się spodziewać, jest nim pokonanie zła, które sprawia, że cała kraina opanowana jest przez demony i inne niebezpieczeństwa.
Przeglądając swojego czasu opinie recenzentów po pierwszych testach, często napotykałem na stwierdzenie, że w Atlas Fallen fabuła jest tylko pretekstem do walki z kolejnymi, coraz to silniejszymi przeciwnikami. Nie mogę się z tym zgodzić. Jestem jednym z tych graczy, dla których wartwa fabularna to klucz do udanej rozgrywki. Nawet najlepszy gameplay nie jest mnie w stanie przekonać to tego, aby pozostać na dłużej z grą, która nie może mi zaoferować ciekawej opowieści. Historia z Atlas Fallen od samego początku mnie porwała. Być może dlatego, że twórcy zastosowali tutaj bardzo ciekawy zabieg, który często możemy obserwować w serialach. Kolejne misje fabularne kończyły się tak, że człowiek od razu zastanawia się „jak”, „dlaczego”, „ale co dalej?”.
Nieco więcej zastrzeżeń mam jednak do misji pobocznych. Te (a przynajmniej większość z nich) wykonywałem trochę na siłę tylko po to, aby gromadzić punkty potrzebne do ulepszania pancerza czy wykupywanie nowych miejsc na dodatkowe umiejętności. Trafiło się kilka rzeczywiście ciekawych zadań, jednak większość z nich polegała na schemacie „idź do punktu A, zabierz rzecz X, wróć do zleceniodawcy”. W tym segmencie twórcy się nie popisali.
Świat gry
W Atlas Fallen trafiamy do w półotwartego świata. Jest on podzielony na poszczególne krainy, które odkrywamy wraz z postępami fabularnymi. Cechuje je jednak jeden wspólny element. Piasek. Jest on wszechobecny. Po kataklizmie, jaki miał miejsce wiele lat wstecz, kraina, w której przyszło nam żyć, stała się rozległą pustynią, z wieloma ruinami, które pokazują potęgę poprzedniej cywilizacji. Obrazu tragedii, jaka dotknęła to miejsce dopełnia niezwykle uboga populacja ludzi, którzy starają się żyć z dnia na dzień. Na pierwszy rzut oka świat gry wydaje się być pusty, jednak uzasadnione jest to właśnie tym, że żyjących ludzi jest niewielu. Częściej możemy napotkać demony niż kogoś reprezentujący nasz gatunek.
Jeśli chodzi o samą eksplorację, jest to czysta przyjemność. Jest to spowodowane przede wszystkim stylem poruszania się naszego bohatera. Wiem, że po ostatnim zwiastunie prezentującym surfowanie po piasku wiele osób nabija się z tego rozwiązania, jednak w praktyce sprawdza się doskonale. Nie wyobrażam sobie już teraz w Atlas Fallen chodzenia czy zwykłego biegania po pustyni. Ślizg musi być. W grze dostępna jest także szybka podróż. Możemy się przemieszczać pomiędzy kowadłami, które odkrywamy w świcie gry. Poza szybką podróżą to tutaj możemy zregenerować zdrowie, ulepszyć pancerz, rękawicę, przydzielić atuty czy odblokować nowe miejsce na dodatkowe umiejętności.
Poza standardowymi misjami fabularnymi oraz aktywnościami pobocznymi, wędrując po świecie możemy zbierać surowce potrzebne do rozwoju postaci, przeszukiwać skrzynie, brać udział w swego rodzaju wyzwaniach czasowych oraz walcząc z przeciwnikami.
Walka
Zaraz obok fabuły (przynajmniej dla mnie) walka jest kluczowym elementem gry. Już w trakcie pierwszej potyczki moje skojarzenia w związku ze stylem powędrowały w stronę serii Monster Hunter oraz Darksiders. Pojedynki są tutaj niezwykle dynamiczne i efektowne. Co ciekawe, nie mamy tu do czynienia z wielkimi chmarami przeciwników. Największe grupy z jakimi musimy się zetrzeć liczą kilka osobników. Nie ma też wielkiej różnorodności jeśli chodzi o spotykane przez nas monstra. Im dalej dojdziemy, będziemy spotykać podobne kreatury, jednak absolutnie nie jest to minusem. Ja wolę, żeby rodzajów przeciwników było mniej, niż widywać co chwilę kalki, które po prostu inaczej wyglądają.
Mierząc się z każdym rodzajem przeciwników, musimy obierać odpowiednią taktykę. Niezwykle ważne jest także dobieranie umiejętności specjalnych. Od tego zależy nasz sukces, szczególnie na wyższych poziomach trudności. W grze spotkamy także elitarne demony, które dysponują największą mocą i największym zestawem ataków.
Twórcy oddają nam do dyspozycji trzy bronie. Jednocześnie możemy korzystać z dwóch w układzie – broń podstawowa oraz dodatkowa. Nie ma tutaj jednak rozgraniczenia, która jest która. To od nas zależy ustawienie w zależności od tego, jaki styl walki chcemy wykorzystywać. Pomagają nam tutaj także kamienie esencji, których w grze jest ponad 100. Możemy je ulepszać za pomocą surowców znajdujących się w świecie gry. To od nich (kamieni) zależą nasze dodatkowe umiejętności ofensywne i defensywne. Przykładowo, możemy wykorzystać moc, która pozwala nam na krystalizację przeciwnika na kilka sekund po zadaniu ciosu, zastosować barierę ochronną lub sprawić, że pasek mocy szybciej się napełnia.
Jeśli już przy pasku jesteśmy, został podzielony na trzy części. Po zapełnieniu każdego z nich zyskujemy dostęp do umiejętności wynikającej z konkretnego kamienia esencji (tych są trzy poziomy). Dodatkowo, po zapełnieniu pierwszej części paska mamy możliwość skorzystania z potężnego uderzenia specjalnego. Warto jednak pamiętać, że im więcej części wypełnimy mocą, tym rodzaj i moc ciosu będzie większa. Na maksymalnym poziomie jesteśmy w stanie pokonać elitarnego przeciwnika jednym ciosem.
Piękno pustyni
Kilka słów warto poświęcić także warstwie wizualnej Atlas Fallen. Ja grałem w wersję na konsoli Xbox Series X i jestem zachwycony, jak prezentuje się ten tytuł. Na uwagę zasługują zarówno krajobrazy, jak i detale. Widać, że twórcy przyłożyli dużą wagę do wyglądu głównego bohatera oraz postaci niezależnych. Atlas Fallen wygląda po prostu przepięknie.
Jeśli chodzi o dźwięk, mamy możliwość zagrania w Atlas Fallen w polskiej wersji językowej z polskimi napisami. Jeśli chodzi o udźwiękowienie dialogów, jest ok. Bez fajerwerków, ale bardzo poprawnie. Jednak jeśli już jesteśmy przy dźwięku, to Nyall mógłby zdecydowanie mniej gadać…
Warto czy nie?
Co ciekawe, w mojej opinii Atlas Fallen jest grą dobrą dla dwóch grup odbiorców. Zarówno dla tych, którzy cenią sobie ciekawą i wciągającą fabułę, oraz dla osób, dla których opowieść jest kwestią drugorzędną i wolą skupić się np. na walce. Obie te grupy znajdą tutaj coś dla siebie, a łącząc to w jedną całość, otrzymujemy produkt, któremu zdecydowanie warto się przyjrzeć.
Podczas mojej przygody z Atlas Fallen napotkałem na kilka mniejszych lub większych błędów, jednak twórcy obiecują, że wszystkie one znikną wraz z premierowym patchem. Miejmy taką nadzieję, ponieważ w innym przypadku będę musiał nieco obniżyć swoją ocenę. Na plus zasługują przede wszystkim opowieść, wygląd, system walki i rozwoju postaci oraz eksploracja świata. Niestety nie obyło się bez kilku mniejszych minusów. Mogę do nich zdecydowanie zaliczyć mało ambitne i niezbyt atrakcyjne zadania poboczne, przesadną gadatliwość naszego współtowarzysza oraz kilka pomniejszych błędów, które jeśli nie zostaną usunięte, mogą irytować. Nieco boli też fakt, że gra, jak na RPG akcji jest bardzo krótka. Do ukończenia wątku głównego potrzeba nieco ponad 15 godzin. Chcąc wykonać także wszystkie zadania poboczne, które można robić przy okazji, licznik zatrzyma się w okolicach nieco ponad 20 godzin.
W ogólnym rozrachunku jednak Atlas Fallen jest zdecydowanie warty uwagi i jeśli szukasz gry przepełnionej akcją z ciekawą fabułą, ten tytuł jest dla ciebie.
Ocena: 8/10