4,5 powodu, dla którego kupiłem Steam Deck OLED

Valve dopiero co pokazało Steam Deck OLED, a ja już zdecydowałem się na zakup kolejnej konsoli, co mną kierowało? Dlaczego to zrobiłem? Sprawdźcie, może i wy mieliście podobne rozterki.

Konsol ci u mnie pod dostatkiem

Po części ze względu na pracę, a po części ze względu na pasję, mam w domu mnóstwo sprzętu gamingowego. Oprócz całkiem solidnego PC nie brakuje mi PS5, Xbox Series X (i to dwóch egzemplarzy) czy Nintendo Switch (zarówno w wersji standardowej, jak i OLED), o starszych urządzeniach nie wspominając. Nie piszę tego, żeby się chwalić, ale żeby dobrze zwizualizować wam moją sytuację. Steam Deck nie był bowiem w kręgu moich zainteresowań przez długi czas właśnie z tego powodu, że nie widziałem dla niego miejsca. Trudno było mi wyobrazić sobie sytuację, w której ta konsola (przenośny pc?) mogłaby mi się realnie przydać. Co więcej, po przesiadce na Nintendo Switch OLED wiedziałem już, że nie zaakceptuję zwyczajnego ekranu LCD i krótkiego czasu pracy na baterii, które są bolączką sprzętu od Valve.

Amerykański producent wiedział jednak, jak mnie podejść i niedawno zapowiedział Steam Deck OLED – sprzęt, który został pozbawiony niemal wszystkich wad podstawowej konstrukcji. Z decyzją walczyłem niemal przez tydzień, ale ostatecznie kliknąłem “kup teraz”, dlaczego? Oto moje 4,5 powodu, dla którego kupiłem Steam Deck OLED.

OLED to jest to

Przyznam się wam szczerze, że należałem do grona osób bardzo sceptycznie nastawionych do kosmetycznych zmian w urządzeniach, które są cały czas w sprzedaży na rynku. Tak było choćby z Nintendo Switch, podstawowy model służył mi przez lata, a OLED zdawał się zbędną zabawką i dodatkiem, bez którego mogę się obejść. Wówczas jednak nadeszła premiera Pokemon Scarlet/Violet i pięknie wykończonego Switcha OLED, któremu nie mogłem się oprzeć.

Nie była to jednak tylko zachcianka, bowiem bardzo szybko zrozumiałem, że nawet przy tak małym wyświetlaczu (a może zwłaszcza przy takich?) różnica pomiędzy LCD a OLED jest kolosalna. Grałem w te same gry, a miałem wrażenie, jakby działały i wyglądały lepiej. Znakomicie nasycone kolory, perfekcyjna czerń i wszystko wyraźniejsze. Steam Deck był u mnie na straconej pozycji właśnie przez ekran LCD, ale nowa wersja zmieniła wszystko. Nowy model nie tylko wyposażono w matrycę OLED, ale również nieco powiększono wyświetlacz, z 7 do 7,4-cala. Niby niewiele, ale na takich małych ekranach potrafi być to odczuwalne.

Ciszej, lżej i wydajniej

Czytając recenzje i zapoznając się z opiniami użytkowników Steam Decka, napotkałem mnóstwo zarzutów do czasu pracy na baterii, a także do kultury pracy. Steam Deck jest dość sporym (jak na mobilny) sprzętem, ale większa obudowa nie pomogła mu w utrzymaniu odpowiedniej temperatury i głośności. Nawet przy dłuższych sesjach nigdy nie czułem wagi mojego „pstryczka”, nigdy też nie zwracałem uwagi na chłodzenie bowiem, jest ono niemal bezgłośne. W Steam Decku nie wygląda to już tak dobrze. Valve jednak i tu postanowiło dokonać zmian, co zaowocowało nowym układem chłodzenia, bardziej wydajnymi energetycznie podzespołami i większą baterią (z 40 Wh na 50 Wh). Pierwsze testy pokazują, że czas zabawy na jednym ładowaniu wyraźnie się zwiększył. Na przykład taki Cyberpunk 2077 jest w stanie działać na Steam Decku około 1,5 godziny, w przypadku modelu OLED jest to już 2,5 godziny – przy tak wymagającym tytule, jak dla mnie brzmi świetnie i tak rzadko kiedy spędzam dłuższe sesje przy mobilnych urządzeniach.

Steam Deck verified, czyli biblioteka gier

Moja krytyka konsoli Steam Deck dotyczyła głównie biblioteki gier. Oczywiście Steam to wciąż najpopularniejsza platforma dla graczy na PC, ale nie jest to wiodący producent gier. Oczywiście jest CS, Dota itd., ale dobrze wiemy, że Valve nie potrafi liczyć do trzech, więc na powrót jakiejkolwiek kultowej serii nie mamy co liczyć w najbliższej przyszłości. Co za tym idzie, trudno się spodziewać, że Steam Deck otrzyma tytuły na wyłączność, a często to jest czynnikiem decydującym przy wyborze konsoli.

Większość z nas nie kupuje PS5 dlatego, że podoba mu się polityka Sony oparta w ostatnich latach na wyciskaniu portfeli graczy jak cytryny, tylko dlatego, że chcemy zagrać w jedne z najlepszych gier single player na rynku jak God of War Ragnarok, Horizon Forbidden West czy ostatnio Spider-Man 2. Dla jakiego tytułu kupimy Steam Decka? No właśnie…, co więcej, nie każdą grę z naszej biblioteki damy radę uruchomić na Steam Decku, bowiem musi ona przejść odpowiednią weryfikację. W dniu premiery konsoli nie było z tym najlepiej, ale obecnie nawet premierowe wydania głośnych tytułów mają zielony znaczek “Steam Deck verfied”. Co to oznacza? Gra jest w pełni kompatybilna z konsolą Valve i działa sprawnie w 100%. Nic tylko odpalić i grać. Obecnie nawet moja (mimo wszystko dość skromna) biblioteka gier Steam obejmuje kilkadziesiąt gier w pełni zgodnych ze Steam Deckiem.

Drogo czy rozsądnie?

Nie licząc promocji, ceny Steam Deck w oficjalnym sklepie Valve zaczynały się powyżej 2 tysięcy złotych, a kończyły na 3100, przy czym jedynym rozsądnym wyborem wydawała się właśnie najdroższa wersja sprzętu od Valve. Jak dla mnie było to stanowczo za drogo (szczególnie biorąc pod uwagę wszystkie uwagi, jakie miałem do Steam Decka). Zapowiedź Steam Deck OLED (ponownie) wywróciła jednak wszystko do góry nogami.

Valve mocno obniżyło ceny modeli z LCD, przy tym ustanawiając ceny OLED’ów na bardzo rozsądnym poziomie. Za wersję z 512 GB dyskiem SSD zapłacimy teraz 2599 złotych, czyli tyle samo, ile jeszcze niedawno kosztował model z ekranem LCD i zaledwie 256 GB przestrzeni na dane. Za 3099 zł otrzymujemy teraz Steam Deck OLED z 1 TB dyskiem SSD, a wcześniej mogliśmy liczyć jedynie na połowę tej przestrzeni i oczywiście mniejszy oraz gorszy wyświetlacz. Nie to żebym był złośliwy, ale większość producentów wydając nowe, ulepszone modele nie dość, że nie obniżyłoby ceny starych wersji, to dodatkowo ustanowiliby nowe modele na znacznie wyższym pułapie. W nowej cenie Steam Deck OLED to zdecydowanie bardziej opłacalny zakup niż wersja podstawowa jeszcze nie tak dawno temu.

Konsola Steam Deck OLED front

Baldur’s Gate 3

Pora na te pół powodu, dlaczego akurat pół? Nie jest on bowiem aż tak istotny jak pozostałe, jednak wciąż odgrywa istotną rolę. Baldur’s Gate 3 to tytuł, na który czekałem latami i absolutnie się nie zawiodłem. Śmiało mogę stwierdzić, że to jedna z najlepszych gier, z jakimi miałem do czynienia. Obecnie mam rozegrane już ponad 100 godzin, a dopiero co ukończyłem akt 1. Spowodowane jest to między innymi tym, że prowadzę równolegle dwie kampanie – jedną solo i jedną w kooperacji z żoną. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to tytuł, którego ukończenie może zająć mi jeszcze wiele czasu, a nie chciałbym, żeby trafił na (i tak ogromną) kupkę wstydu.

Postać z gry Baldur's Gate 3

Steam Deck OLED jest znakomitym narzędziem do tego, abym mógł regularnie kontynuować swoją kampanię solo, a kooperacyjną zostawić PC (a w niedalekiej przyszłości pewnie Xboxowi). Pozwoli mi to również nieco odpocząć od komputera i siedzącego trybu życia. Dodatkowo Baldur’s Gate 3 zainspirował mnie ostatnio również do tego, aby odświeżyć sobie klasyki D&D i już czekają w swojej kolejce pełne odświeżone wydania Baldur’s Gate, Baldur’s Gate 2 i Neverwinter Nights. Wszystkie te tytuły będę mógł sobie komfortowo ograć na Steam Decku. Wiem, że mogę w nie zagrać choćby na Switch OLED, ale choćby konsolowy port Neverwinter Nights jest niesamowicie skopany (wiem, co mówię) i nie ma nawet startu do PC-towej wersji odświeżonego klasyka. Choć oczywiście nie kupuję Steam Deck OLED tylko dla Baldur’s Gate 3, to wiem, że będzie to pierwszy tytuł, który zainstaluje i odpalę na nowej konsoli.

To tyle, oto moje 4,5 powodu, dla których kupiłem Steam Deck OLED. Powiecie “trochę naciągany ten tytuł“, może i tak, ale w życiu się nie przyznam, że kupiłem nowy sprzęt dla jednej gry, którą dodatkowo mogę odpalić na większości pozostałych moich urządzeń. Powtarzam, w życiu się do tego nie przyznam…